To jest bowiem właściwe dla Stwórcy: nawiedzić swoje stworzenie i całkowicie je przemienić w miłość do niego (św. Ignacy z Loyoli).
DD I/37

To święci nas znajdują, a nie my świętych – przeczytałam kiedyś w książce o bł. Franciszku Jordanie i znowu mi się przypomniało, że mogłabym go wcale nie poznać, gdyby nie wspominany dziś w liturgii św. Ignacy Loyola.

Zaczęło się od ćwiczeń duchowych odprawianych u salwatorianów, a więc tam, gdzie bł. Franciszek Jordan był obecny „siłą rzeczy”. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało, bo poza uznaniem, że to założyciel tego zgromadzenia, jakoś więcej na jego temat nie budziło mojego zainteresowania. No i zaczęło się od Słowa Bożego – rozumianego i nie, medytowanego regularnie i nie, nawracającego i cierpliwie czekającego, aż dam się nawrócić – więc powstały po latach blog nie mógłby się inaczej nazywać.

Ewangelia na dziś mówi o Królestwie Bożym, które – porównywane do skarbu i perły – jest po prostu warte wszystkiego. Najcenniejsze (por. Mt 13, 44-46). Mogłabym się zapytać św. Ignacego i bł. Franciszka – jak rozumieć to Królestwo? Gdzie ono jest?

Obaj mogliby odpowiedzieć podobnie: Królestwo niebieskie jest tam, gdzie Bóg zwycięża. I tyle. Historie ich życia – bardzo odmienne i bardzo podobne zarazem – mówią mi: Królestwo jest w nas. W sercach tych, którzy dają Bogu pierwszeństwo. Zresztą, pierwszy powiedział to Jezus (por. Łk 17, 20–21).

Bóg zwyciężył i zwyciężał w ich życiu. Trudno powiedzieć, żeby wywodzili się z arcypobożnych środowisk i wyssali wiarę z mlekiem matki. Św. Ignacemu początkowo bliżej przecież było do dworskiej sławy, niż Bożej chwały. Bł. Franciszkowi do sławy może nie było jakoś bardzo po drodze, ale droga wytyczana skrajną biedą też nie należy do najłatwiejszych.

Aż obaj odkryli największy skarb. Obaj zrozumieli, że w życiu chodzi o coś, z czym niczego innego porównać nie można. O coś, czego wartość wykracza ponad wszystko. I obojgu nie brakowało odwagi i determinacji, aby tego szukać i aby pomóc innym znaleźć. Że to coś – to Ktoś. Bóg sam. Obaj dali się całkowicie przemienić w miłość do Niego.

Dla bł. Franciszka Jordana, pracującego trochę na roli, metafora skarbu ukrytego tamże, mogła być całkiem czytelna. Wieloma rzeczami się zajmował, zanim poszedł do seminarium, również i tym. A że duchowe intuicje lubią przychodzić przy zwykłych czynnościach, więc i w polu mógł odkrywać że Ewangelia mówi prawdę: królestwo jest konkretne, teraźniejsze, cenne i osiągane ciężką pracą.

Królestwo jest konkretne, bo Bóg to nie jest mglista idea. Człowieczeństwo Jezusa przypomina, że On się pozwala realnie dotknąć (i jako bezbronne dziecko w betlejemskiej grocie, i jako zraniony dorosły w wieczerniku) pozwala innym być z Nim, dzielić Jego radość, widzieć Jego łzy, jeść, pić, rozmawiać, przebywać blisko (Prowadź rozmowy duchowe z dobrym Zbawicielem! Usiądź pokorny i otwarty u Jego stop i słuchaj uważnie Jego słów! – DD I/65).

Królestwo jest teraźniejsze, gdyż Bóg ma moc zwycięstwa na „mojej” ziemi, tu i teraz, gdzie żyję, nawet jeśli ta ziemia staje się grząskim błotem, albo całkiem wysycha. Inaczej nie byłoby prawdy w Wcieleniu, a zmartwychwstały Jezus nie szykowałby śniadania nad jeziorem dla niemogących nic złowić uczniów i nie byłoby do przyjęcia, że moc w słabości się doskonali (Wszechmogący, daruję Ci moje całe zaufanie, Ty znasz moje życzenia, Ty znasz również moją nędzę, moją słabość, ale „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” – DD III/18).

Królestwo jest cenne jak skarb, którego wartość przewyższa wszystko, co człowiek może zdobyć własnymi rękami. Zatem zwycięska moc Boga wnosi w ludzką codzienność wymiar nieskończoności. Nie, że kiedyś, w niebie, zobaczę jak to jest, a teraz to tylko to całe przemijanie. Dni nie tylko mijają, one się też wypełniają, bo każdy z nich otwiera już perspektywę wieczności (Duszo moja, twoim właściwym życiem niech będzie przebywanie wciąż w niebie. Żyj z Bogiem, z Najświętszą Dziewicą, ze Świętymi i Aniołami! O, żyj już teraz w niebie, jak długo wydajesz się jeszcze związana z ziemią – DD I/39).

Wreszcie – królestwo da się osiągnąć pracą, tak, jak łopata rolnika pozwala dotrzeć do skarbu. Bóg naprawdę postanowił ogłaszać swoje zwycięstwo poprzez wysiłek człowieka, w którym wydobywa Go z ukrycia. I ogłasza – przez św. Ignacego i jego przekonanie, że najwięcej robi ten, kto dobrze robi jedną rzecz; przez bł. Franciszka i jego przekonanie, że czasem do realizacji swoich dzieł Bóg wybiera tych, co się najmniej do tego nadają. Przez wszystkich, którzy pozwolili i pozwalają się znaleźć miłości Boga. Wychodzi na to, że przez nas, dzień po dniu zmagających się jakoś z życiem – znajdowanych przez tych świętych – także ogłasza…

Skoro królestwo podobne jest do ukrytego skarbu i kupca, poszukującego pięknych pereł, to znaczy, że Bóg zwycięża tam, gdzie jest człowiek, piękno i wrażliwość. Gdzie głęboka tęsknota pcha do poszukiwania wartości najwyższych, „kosztujących” miłość, czas i odwagę. I paradoksalnie – odkrywanych w „życiu szarym i monotonnym, pełnym skarbów”, jak mówiła też taka jedna święta, co nas wszystkich znalazła w największym skarbie – Bożym Miłosierdziu.

Św. Ignacy i bł. Franciszku, znajdźcie nas! I módlcie się za nami, abyśmy królestwo niebieskie, czyli miejsce, w którym Bóg zwycięża, nosili w sobie.

Dodaj komentarz