Pamiętajcie – to, że Bóg posyła nam tyle łask jest już nadzwyczajne.
Kapituła 21.01.1898
Jak to dobrze, że w Adwencie, czyli radosnym czasie oczekiwania na przyjście Pana, słychać w liturgii o tym, że Jezus się rozradował. Może to dobra okazja by – czekając na Niego – rozważyć, czy umiem się cieszyć jak On i z tego, co On.
Dlaczego Jezus się rozradował? Właściwie to z naszego powodu. Z tego, że zostaliśmy bardzo obdarowani. Z tego, że dano nam uczestnictwo w wielkich sprawach, w życiu samego Boga. Co tu gadać – to jest zaszczyt. Dopowie Błogosławiony: to jest nadzwyczajne.
No bo jest! Widzieć to, co inni tylko pragnęli widzieć. Słyszeć słowa, o których inni mogli jedynie marzyć. To jest dopiero coś. Ale po ludzku rzecz biorąc – łatwo się przyzwyczaić do takich zaszczytów. Łatwo je uznać za coś, co po prostu nam się należy. Łatwo zapomnieć o tym, jak wielką łaską jest wiara, jak wyjątkowym darem jest możliwość poznania Jezusa. Bł. Franciszek Jordan był przekonany o tej wyjątkowości, gdy mówił że wypada płakać z powodu tego, że są tacy, co jeszcze Go nie poznali (por. DD I/3). I – płacząc – nie spocząć, aby pomóc im to wreszcie w ich życiu zmienić.
W Ewangelii padają ważne słowa: że Jezus rozradował się w Duchu Świętym. To bardzo prawdziwe dla nas, bo przecież wiemy, że radość jest owocem Ducha Świętego. Że po radości można Go rozpoznać. Tak, jak po owocach Jego działania, po darach jakie w nas składa, po natchnieniach i inspiracjach, które budzi w naszym sercu, po pasjach do których „porywa”. Błogosławiony Ojciec Franciszek powie zresztą swoim współbraciom wprost: Jeśli będzie was ożywiał Duch, jakaż to radość (por. Kapituła 8.12.1894).
Będę szczera – cytat użyty dziś za przewodni pochodzi z przemówienia na kapitule podczas której poruszano kwestie…pieniędzy. Bł. Założyciel mówił na temat wydatków, braków, których doświadczało Towarzystwo Boskiego Zbawiciela. Na temat tego, że czasem z czegoś będzie trzeba zrezygnować, nie wszystko przychodzi łatwo. To wydaje się nieadekwatne do słowa na dziś. Ale czy na pewno? Przecież i z tego wszystkiego jakoś składa się życie. Tacy właśnie – zwyczajni – świadomi czysto ludzkich braków, pogodzeni z trudami i gotowi na nie – są prostaczkowie. Czyli ci, którym zostało objawione to, co najcenniejsze.
Bóg przychodzi ze swoją największą łaską właśnie w tej prostocie, która każe stawać frontem do rzeczywistości. Radość z Ducha rodzi się „tutaj”, to znaczy w ludzkiej rzeczywistości, nie poza nią. To, co nadzwyczajne nie boi się zwyczajności. Właśnie wtedy – kiedy twardo stąpam po ziemi, czyli jestem świadoma co mam i czego nie mam; tego kim pod Jego spojrzeniem jestem i kim na pewno nie jestem, dlaczego jestem i po co jestem – moje oczy są naprawdę szczęśliwe.