Siostro, miłosierdzie Pana jest, jeśli przyjdziemy do nieba, miłosierdzie Pana.
Ostatnie słowa

To święci nas znajdują, a nie my świętych. Oto najlepszy opis naszej przyjaźni, błogosławiony Ojcze Franciszku.

No tak, to Ty wszystko zacząłeś. I nie zacząłeś ode mnie. Zacząłeś od jedynego i prawdziwego Boga. Zawsze od Niego zaczynałeś. A On – pomny na swe miłosierdzie – zrobił resztę.

Zawsze brałeś sobie do serca to, co mówił Ten, którego On posłał – Jezus Chrystus. Dlatego uczyniłeś z błogosławieństw program swojego życia (por. Mt 5,1-12a) . Żebym wiedziała, że to naprawdę możliwe. Nie tylko na kartach Ewangelii, ale i w każdym dniu zwyczajnego życia.

Mówili, że byłeś biedakiem. Biedakiem bogatym Bogiem. Posadzka niejednej kaplicy pamięta, że zawsze po Bożemu przeżywałeś smutki. Pouczyłeś siebie i innych czym jest cichość i sprawiedliwość. Ci, którym z serdecznością podałeś rękę przy bramie Domu Macierzystego poznali Twoje miłosierdzie. Niejednej nocy na modlitwie odkryłeś na czym polega walka o czyste serce, jak się wprowadza pokój i po co tak naprawdę się cierpi. No bo zawsze po coś – na łożu śmierci sam mówiłeś, że cierpienie jest apostolatem. Jak to przychodzenie z wielkiego ucisku (por. Ap 7, 2-4. 9-14).

Drogi Ojcze Franciszku, tak bardzo różnią nas historie życia. Inne mamy pochodzenie, dany mi inny niż Tobie czas i miejsce. Daleko mi do Twojej pokory, modlitwy i ciszy. Dobrze wiesz, że nie umiem nie spocząć dla czyjegoś (albo chociaż swojego) zbawienia. Czasem nawet trudno zaliczyć mnie do ludu, który szuka Boga (por. Ps 24,1-6).

Ale dziś łączą nas błogosławieństwa, które Ty wcieliłeś w życie. Błogosławiony Przyjacielu, przypominasz, że łączy nas ten sam cel – niebo. I ta sama droga – do Boga w bliźnim i do bliźniego w Bogu.
Ty już nią przeszedłeś.
Ja właśnie zaczynam. Mówiłeś przecież w tej konferencji o świętości: jeśli jeszcze nie zaczęliście, zacznijcie dzisiaj!

Gdybym się kiedyś zgubiła – znajdziesz mnie jeszcze raz?

*

Powstała już litania za wstawiennictwem bł. Franciszka Jordana. Modlę się nią, jest mi bliska. Być może to dzięki niej zaczęły mi przychodzić do serca i głowy różne wezwania, które powtarzam czasem w osobistej modlitwie za wstawiennictwem Błogosławionego.
Wszystkie wzięły się z lektury Dziennika Duchowego i tekstów przemówień. I z tego, czego o bł. Franciszku nauczyli mnie inni.
Nie nazywam tej „mojej litanii” skończoną.
Niech pisze się do końca życia.


Błogosławiony Franciszku…

Stworzony przez Bożą Opatrzność
Biedaku bogaty Bogiem
Synu spracowanych rodziców
Poruszony na drodze pierwszych sakramentów
Zdolny się uczyć z każdej sytuacji życiowej
Kapłanie z dłońmi robotnika
Kapłanie o Jezusowym sercu
Ojcze Rodziny przygarniającej wszystkich
Zgłębiający modlitwą każdy język ludzkiej duszy
Cały zasłuchany w słowo Boże
Ewangelio pisana dzisiaj
Uosobienie Reguły zakonnej
Domierzone narzędzie Bożej Opatrzności
Ojcze wszystkich co zapomnieli, że mają Ojca Niebieskiego
Ojcze, który umiałeś być bratem dla każdego
Kaznodziejo na klęczkach
Robaczku większy od Serafina
Miłośniku nocnej modlitwy
Pasjonacie bliski każdemu
Zatroskany o choćby jednego
Dostrzegający w grzeszniku odkupieńczą Krew
Głoszący Bożą miłość słowem i milczeniem
Niosący prostotą gestów czułość Zbawiciela
Nauczycielu pokory, która jest prawdą
Niezmordowany wędrowcze w cieniu krzyża
Ukrzyżowany świadku Ukrzyżowanego
Apostole poprzez cierpienie
Umiejący nie spocząć dla chwały Bożej i zbawienia dusz
Gotowy umrzeć za wszystkich
Idący do nieba po tej samej ziemi
– módl się za nami!

Dodaj komentarz