W niedzielę, 8 września, powiedziano umierającemu:
Dzisiaj jest święto Matki Bożej.
Otworzył oczy i uśmiechnął się przyjaźnie.
Ostatnie słowa według świadectwa siostry Huberty Dehottay, Siostry Miłosierdzia

To był ostatni dzień ziemskiego życia bł. Franciszka Marii od Krzyża Jordana – święto Narodzenia Matki Bożej. A może lepiej powiedzieć – to był dzień jego narodzin dla nieba.

Maryja, którą bł. Franciszek nosił w imieniu urodziła się do wielkich rzeczy. Może i dlatego Błogosławiony, powołany do wieczności w dniu Jej urodzin, wiedział, że i my nie jesteśmy tutaj „po nic”.

Ona została wybrana. Przez Nią miało się dokonać największe dzieło w dziejach świata. Czy inaczej jest z nami? Przecież dla Boga nie ma „niepowołanych”. Gdyby bł. Franciszek Jordan tak tego nie widział, być może odpuściłby sobie pasję ratowania wszystkich. Może zignorowałby ten impuls, który słowa z Janowej Ewangelii: „A to jest życie wieczne, aby znali Ciebie, jedynego i prawdziwego Boga oraz Tego, którego On posłał Jezusa Chrystusa (J 17,3), kazał mu uczynić programem na życie swoje i współbraci. Gdyby nie tamta pewność serca: Pokażę Kościołowi, że to jest moje dzieło, mówi Wszechmogący (por. DD I/166), może nie byłoby dzisiaj Towarzystwa Boskiego Zbawiciela…

Maryja spełniła wielkie pragnienie Boga. Dlatego możemy dziś w liturgii usłyszeć: „z Ciebie narodziło się słońce sprawiedliwości, Chrystus, który jest naszym Bogiem”. Nie zmarnowała nic, co zostało Jej dane. Nie zrezygnowała po drodze. Odpowiedziała w pełni na to, do czego została zaproszona: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami.

I Błogosławiony to zrobił – spełniał Boże pragnienie zbawienia wszystkich za każdym razem, gdy pokazywał swoim życiem, że nie wolno spocząć (por. DD II/1), że trzeba wykorzystać każdy dozwolony środek (por. DD II/13). Nie zmarnował żadnego z Bożych darów, które odkrywał w sobie i w innych, wyśpiewując jak Maryja swój Magnificat: Bóg cieszy się mną i patrzenie na mnie podoba mu się o wiele bardziej niż wszystkie inne rzeczy stworzone albo jeszcze do stworzenia – DD I/34). On też nie zrezygnował po drodze, dlatego konając mówił: Musi się pozwolić prowadzić przez Opatrzność i uważać, by nie pokrzyżować Jej planów. Niektórzy tracą cierpliwość i zatrzymują się w połowie drogi. Gdy się wytrwa, znajduje się w końcu rozwiązanie (Ostatnie słowa Ojca Franciszka Marii od Krzyża Jordana według świadectwa Ojca Pankracego Pfeiffera SDS).

Dzisiaj błogosławione wstawiennictwo Ojca Założyciela przypomina, że dla nas też Bóg przewidział udział w zbawczym planie. Jeśli nie zmarnujemy tego, co zostało nam dane i – mimo trudności – nie zrezygnujemy po drodze, nasze życie wybrzmi jak dzisiejsza Ewangelia: „A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie” (por. Mt 1, 1-16. 18-23).

Święto narodzenia Matki Bożej oraz kolejna rocznica śmierci bł. Franciszka Marii od Krzyża Jordana wzywają dziś realnie i konkretnie: żyj tak, by spełniło się w tobie i przez ciebie pragnienie Boga. Wtedy z uśmiechem na ustach narodzisz się dla nieba, a Twoje życie „usłyszą” kolejne pokolenia.

Dodaj komentarz