Przyzwyczajaj się do tego, by rozpoznawać również w najmniejszych rzeczach dobroć Boga – z pomocą łaski Bożej!
DD I/80

Bardzo pasuje mi ewangeliczne ziarenko i zaczyn do wspominanego dziś w liturgii św. Ignacego. I do bł. Franciszka Jordana, którego – powiedzmy szczerze – bez św. Ignacego pewnie bym nie poznała. Bo to na kolejnych tygodniach ćwiczeń ignacjańskich przeżywanych w salwatoriańskim domu, Ojciec Założyciel patrzył na mnie z obrazów na ścianach prowokując do szukania odpowiedzi na pytanie: kim on właściwie jest?

Ewangeliczne ziarenko i zaczyn (por. Mt 13, 31-35) przypominają mi dziś to, czego stopniowo uczyłam się właśnie na ignacjańskiej drodze, pośród wielu błędów, oporów, ucieczek, wciskania Bogu swoich wizji i słuchania bardziej siebie niż Jego słowa. To małe rzeczy wywołują wielkie zmiany. Te wszystkie niepozorne rzeczywistości, prawie niewidoczne dla oczu, a jednak mogące dać schronienie, zmienić jakość życia, bo Bóg sobie je upodobał. Ta jedna chwila w kaplicy przed Najświętszym Sakramentem, w której „niby nic”, to jedno słowo w Biblii, co ciągle na medytacji wierci dziurę w brzuchu, to jedno przedziwne poruszenie serca nad talerzem zupy w refektarzu, co nakarmiło nie tylko fizycznie, albo jedno zwykłe zdanie z ust kierownika podczas rozmowy, które po latach „objawiło” swój niezwykły sens. Właśnie, po latach, jak po latach z ziarenka robi się wielkie drzewo. Dokładnie to zawdzięczam św. Ignacemu – wrażliwość na to co małe. A wstawiennictwu bł. Franciszka polecam ciągłe pilnowanie jej we mnie…

Ewangeliczne ziarenko i zaczyn mówią dziś: takie jest życie. Ono nie potrzebuje wielkich początków, by przynieść wielkie owoce. To odsyła mnie pamięcią najpierw do słów św. Ignacego: „Ten robi najwięcej, kto robi dobrze jedną rzecz”; a potem prowadzi do małego Gurtweil, gdzie pośród biedy dorastał Jan Chrzciciel Jordan, późniejszy Franciszek od Krzyża; albo do tej małej kaplicy w Domu św. Brygidy w Rzymie, gdzie razem z Jordanem i dwoma innymi księżmi bardzo niepozornie „zaczęło się” Towarzystwo Boskiego Zbawiciela, dzisiaj międzynarodowa wspólnota braci i sióstr, zakonnych i świeckich, którzy natchnieni miłością Chrystusa, na wszystkich możliwych drogach prowadzą siebie i innych do poznania jedynego i prawdziwego Boga oraz Tego, którego On posłał (por. J 17,3).

Wrażliwość na to, co małe uczy uważności i troski o każde najmniejsze nasionko prawdy, dobra i piękna. Bo choć dziś wyglądają niepozornie, jutro mogą być czymś niezwykłym, co zachwyci, nada sens, pozwoli się mierzyć z przeciwnościami. Wrażliwość na to, co małe również przestrzega: łatwo przeskakiwać ponad chwilami, słowami, gestami. Da się z rozpędu brać kolejne dni, miesiące i lata. A prawie trzydzieści lat czekania na oficjalne zatwierdzenie Towarzystwa Boskiego Zbawiciela mówi dobitnie: jeśli nie nauczysz się dzień po dniu spokojnie i konsekwentnie przyjmować i dopasowywać do siebie wszystkich, nawet najdrobniejszych elementów, na które składa się twoje życie, jeśli sobie nie powiesz jak bł. Franciszek Jordan: Bądź stale wierny w małym (por. DD I/175) możesz przegapić, że zawsze jest przy tobie Największy…

Jezus mówi w przypowieściach, św. Ignacy w rekolekcjach, a bł. Franciszek w codzienności, żeby trochę głębiej przyjrzeć się życiu. Żeby obudzić w sobie wyobraźnię i wrażliwość, które pozwolą wszystko to, co w życiu niepozorne i „najmniejsze” poskładać w błogosławioną, czyli szczęśliwą całość. A właściwie – w pełnię.

*

Zdjęcie użyte we wpisie:

Dodaj komentarz