Pokora jest prawdą
DD I/78

Bardzo lubię powyższą myśl z Dziennika Duchowego bł. Franciszka Marii od Krzyża Jordana. Autorką tych słów jest św. Teresa z Avila, w notatkach Błogosławionego jest wiele cytatów innych świętych. Słowa św. Teresy „pasują” mi jakoś do nierozpoznania proroka w dzisiejszej Ewangelii.

Jakoś już tak mam, że zawsze ta perykopa stawia mi pytanie: ile razy Bóg przyszedł do mnie w kimś, na kogo nie chciało mi się zwracać uwagi? Wiem, że Bóg mówił przez proroków. Wierzę, że nadal przez nich mówi. Ale wiem też, jak to jest, kiedy na proroka, zamiast poruszeniem serca, reaguje się wzruszeniem ramion (por. Mt 17,10-13). Dobrze znam postawę: postąpię jak chcę.

A prorok to ktoś, kto mówi prawdę i mówienie tej prawdy ma swoją cenę. Prawda zawsze kosztuje tych, którzy ją niosą. Kto niesie prawdę, dotyka sumień i siłą rzeczy zawsze pyta o pokorę. Gdy pokora w nas „działa”, sumienie się nawraca, uwrażliwia się na Boże poruszenia. Ale co wtedy, gdy „wyłączamy” pokorę, czyli…prawdę? Co wtedy się dzieje z sumieniem? Są takie słowa św. Jana Pawła II, całkiem dobre też na Adwent: „Co to znaczy: czuwam? To znaczy, że staram się być człowiekiem sumienia. Że tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Czuwam – to znaczy dalej: dostrzegam drugiego. Nie zamykam się w sobie, w ciasnym podwórku własnych interesów czy też nawet własnych osądów”. No właśnie, dostrzegam drugiego. Czyli rozpoznaję go!

Szczerze? Z bł. Franciszkiem Jordanem też nieraz „postępuję jak chcę”. Bo bywa, że jego zapiski do czegoś zachęcają, a nawet prowokują, że mnie zawstydzają, że mówią prawdę, która wzywa, żeby się przemienić…A mi się nie chce przemieniać, wychodzić z wygody, odpuszczać nawyki, jakoś rezygnować z siebie. I tak jak Jan Chrzciciel zapłacił za prawdę odrzuceniem, tak ja porzucam lekturę Dziennika Duchowego, wymawiam się, że nie mam czasu, że inni lepiej się znają, ja nie jestem salwatorianką… Życiorys bł. Franciszka pokazuje, że nie są mu obce takie uniki. Nawet w relacjach ze współbraćmi odkrywał, że kto decyduje się nieść prawdę, musi liczyć się z tym, że zostanie źle zrozumiany, nazwany skrajnym, albo przynajmniej dziwnym. No ale cena prawdy to także jej siła: prawda, która nic nie kosztuje, nikogo nie przemienia.

Jakie są skutki „postępowania jak chcę”? Takie, że żyję w iluzji, swoimi wyobrażeniami, a nie Bogiem Prawdziwym. A przecież tyle już razy napisałam na tym blogu: „To jest życie wieczne, aby znali Ciebie, jedynego i prawdziwego Boga…” (J 17,3). Dziś jest dzień, by na nowo usłyszeć te słowa. Z nich przecież wyrosło Towarzystwo Boskiego Zbawiciela.

Pytanie wraca: ile razy Bóg przyszedł do mnie w kimś, na kogo nie chciało mi się zwracać uwagi?
Uczciwa odpowiedź postawi też drugie pytanie: Ile razy uwierzył-em/am, że On może przyjść do kogoś także we mnie?

Dodaj komentarz