Bądźcie pokorni. Estote humiles!
Kapituła z 8.06.1900

Coraz później w tym Adwencie zatrzymuję się nad Ewangelią i myślami bł. Franciszka Jordana. Kiedyś wpis pojawiał się zawsze rankiem. Teraz – sami widzicie… Cóż, jak to mówią: czasem nie ogarniam. Zapomniałam nawet ostatnio o ważnej wizycie. Nie przyszłam, nie zadzwoniłam. Naraziłam kogoś na straty. I przypomniałam to sobie dziś – trzy dni po fakcie. Jeszcze jakiś czas temu niepokornie zarzekałabym się, że mnie się to nie zdarza. Ale Słowo na dziś przekonuje: Jezus wie, jak jest.

Słyszę w Ewangelii (por. Mt 11, 28-30): „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście…” i myślę: jak dobrze mieć Boga, który doskonale zna trudy zmagania się z codziennością. Jak dobrze, że On jest! Świadom ludzkich trosk i niepokojów zachęca, by uznać ten stan. I nie dźwigać wszystkiego samemu. Co jest do tego niezbędne? Pokora…

Dziennik Duchowy i inne źródła mówiące o bł. Franciszku Jordanie nie raz potwierdzają, że on też potrzebował pokrzepienia i wiedział u Kogo go szukać. Wiedział, co znaczy być wyczerpanym, odrzuconym, zapomnianym, niechcianym. Przeżył rozczarowania. Odbijały się na nim intrygi. Bywał zwyczajnie zmęczony. Poznał lęk i trwogę. I przeżył to – nie sam. Z Jezusem. Co było mu do tego niezbędne? Pokora…

Kolejny raz się przekonuję, że przeżywanie Adwentu z Jordanem to lekcja prawdy o Zbawicielu, który przyszedł po to, by utrudzeni i obciążeni mieli dokąd przyjść. By zaprosić do siebie wszystkich, którzy czują się znużeni, zmęczeni i nie dają już rady. Pokora daje gwarancję – On jest, pośród całego naszego zużycia i wyczerpania. I jest zdolny pokrzepić, czyli dodać sił, zapału, umocnić, pocieszyć. Ktoś kiedyś powiedział: „Duchowość chrześcijańska jest duchowością pocieszenia. Jesteśmy to dłużni światu jako chrześcijanie”.

Bł. Franciszek od Krzyża też to wiedział. Nazywał nawet siebie dłużnikiem. Ale by naprawdę nieść światu prawdę o pokrzepiającym Bogu, najpierw szedł do Niego po pokrzepienie. Najpierw dzielił się z Nim swoim bólem. Wiedział, że On jest. Gwarantowała mu to pokora, o którą modlił się całe swoje niełatwe życie.

Każdy Adwent to przypomina – gdyby Bóg nie stał się człowiekiem, nie byłoby możliwe wspólne dźwiganie ludzkich ciężarów. Nie można by było brać Jego słów poważnie. Ale On przyszedł. Tak blisko, że chce, by dzielić się z Nim ciężarem swojego życia. A potem wyjść naprzeciw każdego obciążonego. I pomóc mu doświadczyć pocieszenia, gwarantowanego pokorą: jak dobrze, że On jest.

*

Panie Boże, nie mam pojęcia, dokąd zmierzam.
Nie widzę drogi przed sobą.
Nie mogę wiedzieć na pewno, gdzie ona się kończy.
Ani też nie znam tak naprawdę samego siebie.
A fakt, że uważam, iż postępuję zgodnie z Twoją wolą, wcale nie oznacza, że tak rzeczywiście jest.
Ale wierzę, że pragnienie podobania się Tobie istotnie Ci się podoba.
I mam nadzieję, że pragnienie to obecne jest we wszystkim, co robię.
Mam też nadzieję, że nigdy nie zrobię czegoś, co by było niezgodne z tym pragnieniem.
Wiem również, że jeśli tak zrobię, Ty poprowadzisz mnie właściwą drogą, chociaż mogę nic o tym nie wiedzieć.
Dlatego zawsze będę Ci ufał, nawet choćby mi się wydawało, że jestem zagubiony i w cieniu śmierci.
Nie będę się bał, bo Ty zawsze jesteś ze mną i wśród niebezpieczeństw nigdy nie zostawisz mnie samego. Amen.

Thomas Merton

Dodaj komentarz