Wszystko (…) zaczyna się dobrze, gdy na początku stoją akty pokory.
DD I/64
Przyznam się od razu – celowo brakuje w cytacie powyżej jednego słowa. Chodzi o słowo „wielkie”. Bo tak napisał sobie bł. Jordan w Dzienniku Duchowym: wszystko wielkie zaczyna się dobrze… Chyba się boję tak myśleć o tym – kolejnym już – codziennym pisaniu – spotkaniu Słowa Bożego z myślami bł. Franciszka Marii od Krzyża Jordana. Czy to okaże się wielkie? Nie wiem. Jeśli tak, to przecież nie za moją sprawą.
Najpierw pokora – powiedział kiedyś bł. Franciszek Maria od Krzyża do współbraci na kapitule. Nie było to zaproszenie do Adwentu. A właściwie może i było? Bo przecież całe życie tak naprawdę czekamy na przyjście Pana. On przychodzi cały czas, a nie tylko wtedy, gdy powtarzamy to przez mniej więcej cztery tygodnie grudnia. O Jego ciągłym przychodzeniu i naszym ciągłym czekaniu przypomina pokora właśnie. Bo pokora jest prawdą – o Nim i o nas. Bł. Franciszek od Krzyża pożyczył tę myśl od św. Teresy z Avila (por. DD I/78).
Najpierw pokora – mówi bł. Jordan. A Ewangelia na dziś (por. Mt 24,37-44) wzywa do czuwania: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie.” Mam nieodparte wrażenie, że nie ma czuwania bez pokory, ani pokory bez czuwania. Co to znaczy czuwać? Robić tak, jak Jezus – czyli angażować się w konkretną rzeczywistość. Tę, która jest. Mogę się w niej borykać z wątpliwościami, nie ogarniać, nie wiedzieć „w którym dniu”, ale grunt, że On obiecał, że przyjdzie. Że wróci. Że jest. Pokora polega na uznaniu, że On się nie myli, nawet wtedy, gdy ja się miotam. A zrozumiem to tylko czuwając, czyli stojąc frontem do rzeczywistości w której żyję z Nim i w Nim.
Najpierw pokora jest wezwaniem i dla mnie. Może nawet przede wszystkim dla mnie. To już siódmy (sic!) Adwent z Jordanem. Dobrze pamiętam minione edycje – nieraz tak bardzo dawałam się pożerać mieszance ambicji i poczucia winy: „muszę napisać”, że prawie jak ci, co w dzisiejszej Ewangelii „jedli i pili” nie spostrzegłam, kiedy ważniejsze od tego, jak robił Jezus stało się to, jak robię ja. Jakbym ja była najpierw. Jakby liczyło się bardziej to, że blog mnie wciąga, niż to, że Bóg mnie pociąga. Tak, jakby bez wpisu tutaj Adwent przestawał istnieć, a rytm roku liturgicznego całkowicie się zaburzał. Najpierw pokora, stanę więc w prawdzie: ludzie, to przecież zakrawa na pychę. Co z tego, że wyglądało pobożnie?
Zatem – nie wiem, czy będę publikować codziennie. Słowo Boże jest codzienne, bo nie przeminie, Błogosławiony jest codzienny, bo przecież żyje wiecznie przy nieskończonym Bogu. Tu jest wszystko i wszystko w Ich rękach, moje ręce też. Niech to doprecyzuje sam Błogosławiony: Pokora prowadzi do takiej postawy duszy, w której nie ufamy samym sobie i całą naszą ufność pokładamy w Bogu (Przemówienie do sióstr 9.06.1899).
Zacznijmy dobrze: Najpierw pokora.
Czuwajmy, a o wszystko zadba Ten, który przychodzi.
*
