O Panie, Ty jesteś moją nadzieją i moją mocą! Na Ciebie przerzucam moją troskę i moją potrzebę.
DD II/58
Odwagi, On sam przychodzi, by was zbawić – mówi dziś prorok Izajasz. Ewangelia doprecyzuje – przychodzi Jezus, którego imię tłumaczymy: „Jahwe zbawia”. To jakoś oczywiste dla ludzi wierzących – w Adwencie czekamy na Zbawiciela. Ale czy na serio i na poważnie żyję w Jego imię to znaczy uznaję Jezusa Zbawicielem?
Przecież imię Jezusa mówi o Jego misji, o tym co względem nas czyni: wyzwala i ratuje z niewoli grzechu. Ewangelia na dziś (por. Łk 5, 17-26), w której Jezus uzdrawia człowieka sparaliżowanego, przyniesionego Mu przez przyjaciół, mówi mi coś jeszcze o tym imieniu. To imię jest zbawczym lekarstwem. Bo Jezus leczy – duszę i ciało.
Być może ci przyjaciele, którzy przyprowadzają paralityka do Jezusa nie myślą o zbawieniu jego duszy. Szukają ratunku w uzdrowieniu jego nóg. Ale ujmujące jest, ile mają odwagi i ile wysiłku wkładają w to, aby mogło dojść do spotkania chorego z lekarzem. Nie ograniczają się do „jakoś to będzie”, „to się zobaczy”. Korzystają z wszystkich dostępnych możliwości. Prawdziwi przyjaciele się nie poddają.
Przynoszą go na łożu – raz. Wchodzą na dach – dwa. Spuszczają chorego przez dach, prosto przed Jezusa – trzy. Nie narzekają, że ciężko dźwigać faceta razem z jego łóżkiem. Nie komentują głośno (tak, żeby wszyscy słyszeli), że nikt nie chce przepuścić niepełnosprawnego. Nie rezygnują z włażenia na dach, myśląc, że może trafi się jakaś inna okazja spotkania z Jezusem i teraz – przy wszystkich – nie będą się wygłupiać. Patrząc od strony paralityka – pozwolenie, aby opuścić go z dachu za pomocą lin, musiało wywołać strach. Ale przyjaciele byli zdecydowani, a on im ufał. Mają wiarę i wolę tyle robić, że Jezus „widząc ich wiarę” uzdrawia. To znaczy, że oni – świadomie czy nie – działają w Jego imię. W Jego imię organizują to wszystko. W imię, które jest zbawczym lekarstwem. Dla Niego warto się wysilać.
W Dzienniku Duchowym bł. Franciszka Jordana jest zapis: Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie; osłonię go, bo uznał Moje imię. Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham i będę z nim w utrapieniu, wyzwolę go i sławą obdarzę (DD II/57). I tak sobie myślę, że bł. Jordan miałby setki powodów, żeby sobie odpuścić. Porzucić odwagę i wysiłki. Nie odpuszczał, bo wiedział, że na świecie nie ma człowieka, który nie potrzebuje bliskości ze Zbawicielem. Choćby zamykał przed Nim cały swój dom, łącznie z dachem. Zastanawiam się czasem – ilu ludziom Jezus uzdrowił duszę i ciało widząc JEGO wiarę? Wiarę, według której powtarzał sobie: Stale postępuj naprzód w imię Pana, aby osiągnąć cel (DD II/59). No i tak robił, całkiem jak tych czterech przyjaciół paralityka…
To jest i nasze zadanie: przyprowadzać do Jezusa tych, co sami nie mogą przyjść. Czasem dokona się to przez rozmowę, czasem przez świadectwo, czasem przez podjęty wysiłek, akt odwagi, albo prostą zachętę. A czasem przez modlitwę, o której – być może – przyprowadzany nigdy się nie dowie. Sposobów jest wiele, zasada jedna: czynić to w Jego imię. Imię Jezus, które jest zbawczym lekarstwem.
*
Nadzieja zawieść nie może” (Rz 5, 5). W imię nadziei Paweł Apostoł napełnia odwagą chrześcijańską wspólnotę Rzymu.
Papież Franciszek, Spes non confundit. Bulla ogłaszająca Jubileusz zwyczajny roku 2025