Niezależnie od tego, gdzie jesteście, za główne zadanie Towarzystwa uważajcie wychowanie dobrych członków. Jest to nadzieja Towarzystwa i nadzieja Kościoła.
Kapituła 14.07.1899
Zawsze kiedy w Adwencie pojawia się ta Ewangelia wraca mi myśl o początkach przyjaźni z bł. Franciszkiem Jordanem. Jeszcze siedzą mi w głowie pytania: Skąd ci się to wzięło? I siedzi odpowiedź, że to nie była jedna chwila. To trwało wiele lat.
Tak chyba w ogóle jest z przyjaźnią – czasem wystarczy chwila, by ktoś stał ci się bliski, ale żeby stał się przyjacielem – potrzeba lat. Lat sprawdzianów z bólu i smutku, z radości i nadziei, z bliskości i oddalenia. Przyjaźń, żeby była przyjaźnią musi się zaprawić do każdych warunków. Wtedy ocaleje.
Dużo mi dały lata z Błogosławionym, ale najważniejsza lekcja wychowawcza jest taka: Jeśli chcesz coś z Jordana zrozumieć, nie pytaj dlaczego. Pytaj zawsze: dla Kogo. Czyli najpierw pytaj Boga. I Jemu daj się wychować. On wie gdzie, kiedy, komu i po co.
Dzisiejsza Ewangelia (por. Mt 9,35-10,1.5a.6-8) jest taką lekcją wychowawczą. W opisie Mateusza w sumie gra melodia Jordanowa: wszystkie miasta, wszystkie wioski, wszyscy znękani, wszyscy porzuceni, wszystkie choroby, wszystkie słabości. Pasja, z której zrodziło się Towarzystwo Boskiego Zbawiciela była właśnie taka: zawsze, wszędzie, wszystkim. Jedni na to powiedzą: grubo. Inni wyśmieją bł. Franciszka i orzekną, że wariat i fantasta. Mówili przecież. Ale znajdą się i tacy, co będą wiedzieć, że nic nie może ograniczyć ludzi, którzy potrafią powiedzieć: „Niech mi się stanie według Twego słowa”.
Jezus tak właśnie kocha – zawsze, wszędzie, wszystkich. I właśnie dlatego wyprawiał robotników, udzielał apostołom władzy wypędzania złych duchów i uzdrawiania, nakazywał głosić. Byle nikogo nie ominąć, wszędzie dotrzeć, wszystkiego spróbować. Taka jest Jego miłość, inna nie istnieje. I taką miłością chce się dzielić, takiej chce uczyć tych, których posyła: darmo dawaj to, co otrzymałeś. Nie bój się, że mało masz, bo i tak nie dzielisz się „swoim”.
Bł. Franciszek Jordan też wiedział, że nie dzieli się swoim. Już to kiedyś pisałam: pasja jest darem. Dlatego można mówić, że chce się ratować wszystkich. Bez lęku, że to wariactwo i megalomania. To dar, a dla Boga nie ma nieobdarowanych. Tylko jeden już o tym wie, a drugi jeszcze nie, dlatego potrzebuje tego pierwszego.
To rzeczywiście nadzieja Towarzystwa i nadzieja Kościoła – przyjąć dar, a potem go przekazywać, żeby nie przestał być darem. I stawał się źródłem nadziei dla tych, którzy mają w sobie jeszcze wiele darów do odkrycia.
Bł. Ojcze Franciszku, Twoja lekcja wychowawcza trwa. Ucz nas logiki daru, czyli tego, jak się dzieli „nie swoje”. Niech pasja nigdy nie minie!
*
Niech to będzie dla wszystkich wydarzenie żywego i osobistego spotkania z Panem Jezusem, „bramą” zbawienia (por. J 10, 7.9); z Tym, którego Kościół ma misję głoszenia zawsze, wszędzie i wszystkim jako „naszą nadzieję” (1 Tm 1, 1).
Papież Franciszek, Spes non confundit. Bulla ogłaszająca Jubileusz zwyczajny roku 2025.