Wówczas zaś otrzymacie, mam taką nadzieję, to pocieszenie i tę wewnętrzną radość, jakiej nie znają dzieci tego świata! Żyjcie tak, a wkrótce tego doświadczycie.
Kapituła 4.02.1898
Lubię słuchać w adwencie o rozradowanym Jezusie. Noszę skryte w sobie pragnienie zobaczenia Go w chwili, gdy wysławia Ojca, gdy mówi z wdzięcznością o Nim, ciesząc się sobą i przypomina uczniom, że i oni mogą patrzeć na świat szczęśliwymi oczami. Jaki piękny byłby to widok!
Radość jest charakterystyczna dla człowieka nadziei. Jak w biblijnym wezwaniu: „Weselcie się nadzieją” (Rz 12,12). Jezus w słowach dzisiejszej Ewangelii (por. Łk 10,21-24) cieszy się z tego, kim jest. Cieszy się, że Ojciec dał się poznać światu właśnie przez Niego. To On zna Ojca i to On przekazuje ludziom prawdę o Ojcu. Czyli naprawdę ważne jest, by umieć się cieszyć z tego, kim się jest.
Może dlatego miewamy problem z nadzieją i radością, że męczy nas niepewność: kim tak naprawdę jesteśmy i co dostaliśmy? Z jednej strony to normalne i także konieczne – rozeznawać, czy idę dobrą drogą, czy czerpię z darów, które otrzymałam i pomnażam je; czy przyglądam się swoim wyborom i konsekwencjom. Po prostu: trzeba umieć być zdrowo krytycznym wobec siebie. Ale z drugiej strony – obawa przed decyzjami, ucieczka od jednoznacznego opowiedzenia się po którejś ze stron, to znaki rozpoznawcze naszych czasów. Jeśli w którymś momencie życia człowiek nie powie sobie „dość”, jeśli nie zacznie konsekwentnie żyć tym, co dostał od Boga, może całe życie przestać na progu. Wszystko będzie toczyć się obok niego, a on będzie stał i czekał na gwiazdkę z nieba, która spadając puknie go w głowę.
Nowy rok liturgiczny przypomina o tym, by być „pielgrzymem nadziei”, żebyśmy zamiast stać i grzebać w niepewności, zaczęli cieszyć się z samych siebie. Z tego, co wiemy o Bogu i o sobie samych. Z tego, co On już objawił i jeszcze objawi nam o sensie i wartości naszego życia. Bł. Franciszek Jordan, w słowach, które sobie zapożyczył z lektury duchowej przekonuje, że tak się da: Bóg cieszy się (mną) i patrzenie na mnie podoba mu się o wiele bardziej niż wszystkie inne rzeczy stworzone albo jeszcze do stworzenia (DD I/34). Po prostu – ciesz się sobą, bo Bóg – już, teraz – cieszy się Tobą!
Chyba trzeba to powtórzyć: Adwent to czas RADOSNEGO oczekiwania na przyjście Pana. I nie tylko oczekiwania na przyjście. Przecież On już przyszedł, żyje w nas szczęśliwy, bo On w samym sobie jest nieskończenie szczęśliwy (KKK 1).
Naprawdę jest się z czego… i z Kogo cieszyć.
*
Potrzebujemy szczęścia, które jest definitywnie spełnione w tym, co nas spełnia, to znaczy w miłości, abyśmy mogli powiedzieć, już teraz: Jestem kochany, a zatem istnieję; i będę istniał na zawsze w Miłości, która nie zawodzi i od której nic i nikt nigdy nie będzie w stanie mnie oddzielić.
Papież Franciszek, Spes non confundit. Bulla ogłaszająca Jubileusz zwyczajny roku 2025.