Polecaj się przy tym szczególnie umiłowanej Matce Bożej, twojej potężnej Obrończyni i Wspomożycielce! Pocieszaj smutnych, a zwłaszcza tych, którzy znoszą ciężkie cierpienia duchowe! Czynisz w ten sposób coś, co bardzo podoba się Bogu.
DD I/114
W dzisiejszy smutek Apostołów wywołany „pożytecznym odejściem” Jezusa, zostaje wprowadzona perspektywa Ducha Pocieszyciela. Na ten smutek reaguję uśmiechem – bo z notatek bł. Jordana pamiętam, że łaska Ducha Świętego nie zna żadnej zwłoki (DD I/169).
Obecności Pocieszyciela potrzebują nie tylko Apostołowie (por. J 16,5-11). Potrzebuje jej cały świat. Pocieszyciel ma pomóc światu dojrzeć, zobaczyć wyraźnie co się dzieje, pokazać nową perspektywę. W tym Duchu i razem z Nim uczniowie będą mogli kontynuować zadania, jakie Jezus im powierzył, będą mogli zintensyfikować swoje wysiłki, bo Duch przygotuje im grunt w ludzkich sercach. Jezus wie, co robi. Pytanie tylko, co z tym Jego odejściem zrobią uczniowie. Co my zrobimy z dzisiejszą Ewangelią.
Maryja mogłaby to chyba w pełni potwierdzić: jeśli żyje się z Jezusem, każda zmiana wychodzi człowiekowi na dobre. Nawet jeśli serce boli, chociaż przeżywa się jakąś głęboką niepewność, z czasem się okaże, że On miał rację. Warto iść w Duchu, skoro taką drogę wybiera sam Jezus. Maryja też szła drogą wyznaczoną przez Syna, nie przez siebie samą. Nie realizowała aspiracji rodu, ani wymagań otoczenia. Wiedziała – najważniejsze jest Jej miejsce wobec Boga. Pewna zakonnica hiszpańska, której nazwiska nie pamiętam, powiedziała kiedyś, że znaczenie kobiety wobec Boga symbolizuje nie łono, które nosiło dzieci, ale uszy, które słuchają Słowa Bożego. Coś w tym chyba jest…
Duch Pocieszyciel z Ewangelii przypomina mi o Maryi Pocieszycielce. A to z kolei prowadzi do adhortacji „Marialis cultus” z 1974 r. Paweł VI napisał tam: „Maryja, prawdziwa Siostra nasza”. I przychodzi mi do głowy, że siostrę, bardziej niż matkę, trzeba czasami wspomóc albo nawet zastąpić. A więc relacja z Nią to nie tylko: „Maryjo daj”. Możemy też być Jej pomocnikami: pocieszycielami strapionych, czy wspomożeniem wiernych. Nie tylko przez zdejmowanie z innych ciężarów, czy spełnianie oczekiwań. Czasami trzeba kimś potrząsnąć, ale przede wszystkim wspierać. Wychodzić na spotkanie tym, których trzeba wspomóc.
Może właśnie to trzeba zrobić z dzisiejszą Ewangelią. Mocą Ducha Świętego być jak „siostra” Maryi i przynieść komuś pocieszenie. Albo pozwolić się pocieszyć przez Tego, który nigdy nie zwleka przychodząc do ludzkiego, braterskiego i siostrzanego serca.
Pocieszycielko strapionych, módl się za nami!