Zawsze pamiętajcie o waszym powołaniu, waszym celu, naszym kresie, do czego zdążamy! O, każdego dnia niech każdy pyta sam siebie, do czego doszedł?
Kapituła 4.02.1898
To jeden z największych impulsów, by przeżywać kolejny Adwent z Jordanem: fakt, że są w nim obaj, noszący imię Jan Chrzciciel. Święty i błogosławiony. I że łączy ich o wiele więcej niż to, że tak samo się nazywali. Naprawdę dobrze spotykać ich razem, czekając na przyjście Pana.
W Ewangelii na dziś (por. Mk 1, 1-8) Jan Chrzciciel wyraźnie pokazuje, że nie chce karmić się błędnym mniemaniem ludzi. Nie ukrywa, że nie jest Mesjaszem i nie nadaje sam sobie takiego statusu. W ten sposób uczy, że przygotować Bogu drogę znaczy najpierw być świadomym samego siebie. To ważne w każdym powołaniu – wiedzieć kim się jest i kim się nie jest. Kto jest pewny w powołaniu, ten będzie pewny w swojej misji. Pan sam obdarzy go szczęściem (por. Ps 85 (84), 9ab i 10. 11-12. 13-14), bo szczęśliwy jest zakonnik, który w posłuszeństwie spełnia dzieło, które zleciło mu niebo! (por. Kapituła z 23.03.1894).
To bardzo charakterystyczne także dla życia i powołania bł. Franciszka od Krzyża Jordana (którego chrzcielne imię to Jan Baptysta). Tego, co mówił Bogu wprost: Żebym poznał Ciebie; żebym poznał siebie! (por. DD II/102). Czyli w Bogu jest prawda o nas. Nie w tym, co mówią ludzie (a mówili, że bł. Jordan nie nadaje się do tego, do czego się zabiera, gdy budował swój Instytut), ani nie w tym, jak czasem przeżywamy samych siebie (dlatego Błogosławiony mógł powiedzieć: Opatrzność Boża stworzyła mnie – por. DD I 185). Tak, jestem tym, kim On zamierzył, gdy mnie stwarzał.
Im bardziej człowiek karmi się złudzeniami co do swoich możliwości, im bardziej buduje fałszywy obraz samego siebie, tym trudniej jest mu znaleźć w sobie miejsce dla Boga. Obaj – Święty i Błogosławiony – równie fascynujący w jednoznaczności i prostocie – przypominają mi dzisiaj, że jakości i głębi Adwentu nie mierzy się zdolnością do poświęceń, skalą ascetycznych możliwości. Prawdziwy Adwent zaczyna się od bycia sobą. Ten, który ma przyjść też nikogo nie udaje…
Lekcja z dzisiejszego wołania na pustyni może być taka: każdy, kto chce wzywać do nawrócenia, sam musi być nawrócony, czyli prawdziwy. Inaczej wyśmieją jego głos. Kto chce upominać się o sprawiedliwość i miłosierdzie, sam musi dawać przykład tych cech w swoim postępowaniu i sposobie, w jaki organizuje swoje życie. Żeby pytając siebie: do czego doszedł, mógł „bez plamy i skazy, w pokoju” (por. 2 P 3, 8-14) odpowiedzieć: dokładnie tam, gdzie prowadziły mnie wyprostowane ścieżki.
Kto w świadomym i prostym życiu pozostaje sobą, staje się dla innych wyzwaniem i punktem odniesienia. Taki ktoś zachwyca i pociąga. Dlatego droga Jana Chrzciciela na zawsze już pozostanie drogą Kościoła, nie tylko w czasie Adwentu. Potwierdziło to całe życie jego – już Błogosławionego – imiennika.
Daj Boże, niech potwierdzi to również nasze życie.